Helena Urbańczyk
Joanna Preiss (z d. Kołodziej) urodziła się w roku 1936. Do momentu deportacji zamieszkiwała wraz z ojcem Mieczysławem, matką Józefą, babcią Anielą i dziadkiem Alojzym Dudziakiem we wsi Nehrybka (powiat przemyski). Gospodarstwo zostało wybudowane przez dziadków około 1920 roku, kiedy po emigracji do Stanów Zjednoczonych babcia i dziadek odkupili ziemię od hrabiny Potockiej, jak wielu ówczesnych Polaków na tamtym terenie. We wsiach położonych w sąsiedztwie Nehrybki – Pikulicach, Hermanowicach, a także w Przemyślu – zamieszkiwała również liczna dalsza rodzina Kołodziejów.

Ojciec Joanny, Mieczysław, należał do ludzi szczególnie uzdolnionych technicznie. Jak wyraziła się jego córka, miał „złote ręce”, o czym świadczyć może fakt, że skonstruował przy gospodarstwie wiatrak elektryczny, jak również liczne pamiątki snycerskie, które pozostawił po sobie. Talent ów miał zresztą w znacznym stopniu wpłynąć na dalsze zesłańcze losy jego i jego najbliższych.





O deportacji rodziny w znacznym stopniu miał zadecydować przypadek. Joanna Preiss, powołując się na wspomnienia matki, przytacza sytuację z roku 1939. Z momentem rozpoczęcia II wojny światowej dziadek, obywatel Stanów Zjednoczonych, powołany został do wojska na kontynencie amerykańskim. W związku z tym faktem wyruszył w podróż z zamiarem sprowadzenia do siebie rodziny. Oczekująca na dokumenty babcia udała się tym samym 25 sierpnia 1939 roku do Warszawy, aby odebrać przesłane przez męża niezbędne do wyjazdu dokumenty. Niestety nie zdążyły dojść. Według relacji Joanny Preiss niedługo potem przestał kursować również transatlantyk „Batory”, co jednoznacznie odcięło rodzinie drogę ucieczki.



10 lutego 1940 roku rodzina Kołodziejów została aresztowana i przewieziona ze stacji kolejowej w Przemyślu-Bakończycach na Syberię. Podróż koleją do miejscowości Ural-Neft trwała ponad miesiąc. Nękani głodem i zimnem deportowani zostali przetransportowani saniami do miejsca przeznaczenia. W drodze do kołchozu w obwodzie mołotowskim Joanna Preiss chorowała na zapalenie płuc. Nękana była gorączką w ponad czterdziestostopniowym mrozie. W tym czasie jej matka Józefa, czując, że z powodu wszechogarniającego zimna traci czucie w nogach, postanowiła na moment zejść z sań, żeby pokonać krótki odcinek pieszo. Zeskakując z transportu, została przykryta śniegiem po samą szyję. Sanie, którymi jechała z córką, matką i mężem, a także każde kolejne wiozące więźniów mijały ją po kolei, aż w końcu została sama. Wąski tor dla sań otoczony był bezkresem śniegu, w którym znalazła się samotnie. Przygotowana w pierwszym momencie na śmierć ciężarna kobieta, z biegiem minut znalazła w sobie jednak ogrom determinacji, który popchał ją do walki o życie. Ogromnym wysiłkiem znalazła się z powrotem na drodze. Po przejściu sporego odcinka została odnaleziona przez żołnierza, który odwiózł ją do kołchozu, gdzie mogła połączyć się z rodziną. Józefa Kołodziej w czerwcu 1940 urodziła szczęśliwie syna Józefa.
Życie rodziny, jak wielu współwięźniów, naznaczone było ciężką pracą i doskwierającym głodem. Zabrany z Polski młynek do kawy pozwalał na mielenie ukradzionych przez dzieci ziaren. Jak pisze w swoich wspomnieniach Józefa: „Jaki był wytrzymały! Pracował całymi godzinami głównie w nocy i mielił zboże, z którego piekliśmy potem placki”.
W roku 1941 rodzina przeniosła się do Kulikowa, do kołchozu im. Lenina. Niedługo potem, w marcu 1942 urodził się jej drugi syn Zbyszek.
Mieczysław Kołodziej, ze względu na inżynieryjne zdolności, pomimo gotowości do służby wojskowej został zatrzymany przez władze sowieckie w kołchozie. Dopiero w 1943 roku został wcielony do 1 Armii Wojska Polskiego im. Tadeusza Kościuszki. Z jego służbą wiąże się interesująca opowieść, bowiem jako pracownik inżynieryjny odznaczył się znaczącym rozwiązaniem technicznym związanym z amerykańskim samochodem Studebaker, które docenione przez samego Józefa Stalina otwarło jego rodzinie możliwość wcześniejszego powrotu do Ojczyzny.

Otrzymując pozwolenie, Józefa Kołodziej wraz z dziećmi udała się w 1944 roku w stronę Polski, ażeby na kolejny rok zostać zatrzymaną w ukraińskim sowchozie Profirter w obwodzie charkowskim. W niezmiernie trudnych warunkach doczekała września 1945 roku, żeby powrócić do Polski.


Rodzina Kołodziejów zamieszkała we wsi Piskorzów (pow. dzierżoniowski, ówczesne woj. wrocławskie), gdzie w początkowym czasie współdzieliła życie z niemiecką rodziną oczekującą na wysiedlenie. Gospodyni domu podarowała Kołodziejom obraz Chrystusa.




Joanna po powrocie od pierwszych chwil ciężko chorowała i do dziś zmaga się ze zdrowotnymi skutkami zesłania. Syberyjska przeszłość odcisnęła się znacząco na jej przyszłości, bowiem miała przekreślić wymarzoną ścieżkę nauczyciela. Nie zgadzając się na ocenzurowanie faktów zawartych w pisemnym życiorysie składanym do szkoły pedagogicznej, pomimo dobrze zdanego egzaminu nie mogła rozpocząć nauki. Józefa i Mieczysław powrócili do Przemyśla dopiero w połowie lat 70. XX wieku.






Joanna Preiss od 1990 roku jest zaangażowana w struktury Związku Sybiraków. Przez wiele lat pełniła funkcję prezesa oddziału przemyskiego, dziś jest jego wiceprezesem.

